sobota, 19 marca 2016

Opowiadanie z wakacji...

Witajcie!
 
Dziś cały dzień ogarynałam pokój. Przy sprzątaniu natknęłam się na stare opowiadanie, które pisałam jeszcze w wakacje, gdy nie miałam odblokowanej Doliny Ukrytych Dinozaurów i marzyłam o tym, by kupić sobie fiorda. Konie fiordzkie, zanim dodali morgany, były dla mnie najcudowniejsze i chciałam by właśnie fiord był takim "blogowym koniem".
 
Opowiadanie jest całkiem ciekawe. Pisząc je chciałam pewnie dodać zdjęcia, zrobiłabym to gdybym miała fiorda... Ale niestety go nie mam i nie stać mnie. Narracja jest pierwszoosobowa, czyli swoją historię opowiada koń.
 
         "Żyłam sobie spokojnie w Stajni Jorvik. Byłam szczęśliwa mogąc biegać z innymi końmi. To piękne życie nie mogło jednak trwać wiecznie...
           Pewnej jesiennej nocy, w stajnię, w której spałam uderzył piorun. Wszystkie konie zaczęły uciekać. Ja też uciekałam, chciałam być jak najdalej od tego pożaru. Bałam się, lecz wiedziałam, że właściciele zaczną mnie szukać. Niestety zawiodłam się na nich. Nie wiedziałam co robić. Galopowałam przed siebie. Biegnąc nie zauważyłam pułapki rozstawionej na ziemi. Wpadłam, czułam się okropnie.
Następnego dnia przyszli po mnie jacyś ludzie, przywiązali do ciężkiego wozu i kazali go ciągnąć. Jechaliśmy tak przez tydzień aż dojechaliśmy do okrętów. Wtedy zorientowałam się, że porwali mnie piraci. Weszłam na pokład jednego ze statków. Ludzie przywiązali mnie mocno do masztu. Myślałam, że się uduszę. Następnego dnia odpłynęliśmy. Z początku nie było źle, było to lepsze od ciągnięcia ciężkiego wozu. Jednak moja radość nie trwała długo. Przyszedł wielki sztorm. Fale zlewały pokład, woda nalatywała mi do nozdrzy i uszu, a załoga nie umiała zapanować nad statkiem. Myślałam, że tego nie przeżyję. Gdy już cudem dopłynęliśmy do celu podróży, wynieśli mnie na brzeg. Chciałam odpocząć, pojeść siano, postać w boksie... Jednak ci źli ludzie od razu przywieli mnie do znienawidzonego wozu. Ciągnęłam go przez cały dzień. Wieczorem wydawało mi się, że był to ostatni dzień mojego życia i jutro nie ujrzę ponownie dodających mi otuchy promieni słonecznych. Los chciał inaczej. Następnego dnia nie musiałam ciągnąć wozu, bo to mi kazali do niego wejść. Cieszyłam się, że mogę jeszcze odpocząć.
Dojechaliśmy na jakiś targ, przywiązano mnie do zagrody. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo schudłam przez te parę dni. Na targu nikt tego dnia nie chciał mnie kupić. Czułam się okropnie. Tak bardzo tęskniłam za domem. Tydzień później moimi nowymi właścicielami okazali się być eskimosi. Byli mili, pozwalali mi odpocząć, polubiłam ich. Przetransportowali mnie do zimnej krainy, do moich braci, koni fiordzkich. Byłam bardzo szczęśliwa. Chciałam, by tak było zawsze. Dowiedziałam się, że tutaj też czasem przyjeżdżają kupcy i zabierają konie. Potem żyłam już tylko w lęku, że moja straszna historia się powtórzy. Pół roku później przyjechała pewna dziewczyna, która zaczęła pomagać moim właścicielom. Była dobra, zaufałam jej.
           Parę tygodni później zabrała mnie ze sobą do swojej stajni. Tutaj jestem nadal, to tu jest moje miejsce."
 
THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz